Wydaje się, że nie uda się jednak sfinansować darmowych leków, 500 zł na dziecko i podwyżki płacy minimalnej za pieniądze z banków i hipermarketów. Deficyt budżetowy według projektu ministra finansów – Pawła Szałamachy nie powinien przekroczyć 54,7 mld zł, czyli plasuje się na poziomie podobnym (bo o 100 milionów wyższym) od planów budżetowych na przyszły rok autorstwa Platformy Obywatelskiej. Jeżeli budżet zostanie wykonany na zaplanowanym poziomie będzie to największy deficyt w historii III RP, o ponad 10 miliardów wyższy od maksimum z 2010 roku. Zadłużania na potęgę ciąg dalszy. Warto zauważyć, że dochody budżetowe na 2016 rok zaplanowano na 313 miliardów złotych wobec 297 mld 252 mln złotych zaplanowanych na rok 2015.
Wskaźniki makroekonomiczne nie zmieniły się w stosunku do prognoz z projektu budżetu rządu Ewy Kopacz. Deficyt sektora finansów publicznych pozostaje na poziomie 2,8%, wzrost PKB na wysokości 3,8%, a wskaźnik średniorocznej inflacji to 1,7%. Ten ostatnia wartość jest szczególnie zastanawiająca. Narodowy Bank Polski przewiduje na przyszły rok inflację na poziomie 1,1%, ale póki co w naszym kraju panuje deflacja. Dzisiejszy odczyt wyniósł -0,6% i był to siedemnasty miesiąc spadków cen z rzędu. Ostatni dodatni miesięczny odczyt inflacji mieliśmy w czerwcu 2014 roku, inflacja na poziomie 1,1%, jaką prognozuje na przyszły rok NBP ostatni raz pojawiła się w sierpniu 2013 roku, a inflacja, której oczekuje rząd miała miejsce niemal trzy lata temu.
Minister finansów zapewnia jednak, że budżet na 2016 rok jest „bezpieczny, trzyma deficyt w ryzach i realizuje program rządu wsparcia rodzin". Dlaczego dług na poziomie prawie 55 miliardów złotych określony jest jako „utrzymany w ryzach"? Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że w projekcie budżetu ujęty jest program 500 zł na dziecko. Krótko mówiąc za dodatki na dzieci (i wszystko inne) zapłacimy oczywiście wszyscy – w końcu obligacje same się nie wykupią. Nie ma nic złego w rozdawaniu pieniędzy, pod warunkiem, że te pieniądze się ma. PIS tych pieniędzy nie ma. Oczywiście obecni rządzący nie są winni tego, że w budżecie nie ma pieniędzy. Winni będą jednak tego, że jeszcze bardziej nakręcają spiralę.
Wyjątkowo optymistyczne są również prognozy rządu dotyczące wartości polskiego złotego. Przewidywany na 2016 rok średnioroczny kurs EUR/PLN to 4,03, a USD/PLN 3,66. Trzeba przyznać, że jest to odważna deklaracja, zważając na to, że kurs eurozłotówki znajduje się w ośmiomiesięcznym trendzie wzrostowym, a wczoraj w rejonie 4,37 wyznaczone zostało tegoroczne maksimum poprawiające szczyt z połowy stycznia. USD/PLN z kolei, choć konsoliduje się aktualnie po korekcie z początku miesiąca, znajduje się 30 groszy powyżej prognozowanego średniego kursu na przyszły rok. 3 grudnia wyznaczony został szczyt 4,057, a ostatni raz amerykański dolar był tak drogi na początku 2004 roku
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Czy czekają nas święta bez świętego Mikołaja? | |
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? | |
Trzęsienie ziemi na polskim parkiecie |