Końcówka roku na rodzimym parkiecie to, krótko mówiąc, grecka tragedia. Wyhamowanie wzrostów na zachodnich giełdach, spowolnienie gospodarcze w Chinach, niepewny wzrost gospodarczy na całym świecie, a także strach rynku związany z kolejnymi decyzjami nowej władzy widać doskonale na wykresie WIG 20. Od wygranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych indeks warszawskich blue chip'ów stracił ponad 300 punktów, czyli około 15% swojej wartości. I niestety nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała się poprawić.
Zachodnie indeksy – S&P 500, Dow Jones Industrial Average, Nasdaq 100, FTSE 100, DAX 30, Euro Stoxx 50 itd., wciąż nie mogą wybić się ponad poziomy sprzed sierpniowego załamania. W przypadku warszawskiego indeksu konsolidacja, która z resztą trwała przez ostatnie trzy lata w trakcie ogromnej hossy na zachodzie, byłaby niemałym sukcesem. Tak się niestety nie dzieje.
Po równi pochyłej zsuwają się najważniejsze spółki z parkietu. Sektor bankowy, sektor energetyczny, KGHM, PZU, PKN Orlen, czyli wszystko to, co na parkiecie z Książęcej ma znaczenie. Jedyną spółką z tej palety, za której spadki nie można obwinić rządzących jest ta ostatnia, czyli PKN Orlen. Notowania największej spółki rafineryjnej spadają od czterech miesięcy, czyli mniej więcej od momentu kiedy na wykresie ropy naftowej pojawiła się korekta długoterminowego trendu spadkowego. Tania ropa służy spółkom rafineryjnym, dlatego też PKN Orlen zaczął spadać dopiero po tym, jak wyznaczył historyczne maksima.
Sytuację w PZU można opisać w jednym zdaniu – Prawo i Sprawiedliwość planuje objąć podatkiem bankowym także firmy ubezpieczeniowe, a dodatkowo wczoraj z funkcji prezesa spółki zrezygnował, na prośbę największego akcjonariusza czyli Skarbu Państwa, Andrzej Klesyk, który kierował PZU od 2007 roku.
KGHM również dołuje z dwóch powodów, z czego jeden jest całkowicie związany z sytuacją polityczną. Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało przed wyborami zniesienie podatku od kopalin, czyli zaprojektowanego specjalnie pod KGHM podatku, który miał drenować spółkę na rzecz rządu z pominięciem akcjonariuszy spółki. Po wyborach okazało się jednak, ze podatek pozostanie i tym samym spółka nadal będzie drenowana z pominięciem akcjonariuszy spółki, co mogło przynieść tylko jeden efekt. Drugim powodem jest spowolnienie gospodarcze w Chinach, które wyjątkowo mocno uderza w wartość miedzi, z którą notowania KGHM są oczywiście ściśle skorelowane.
Sektor energetyczny był bombardowany przez polityków jeszcze przed wyborami. Raz po raz pojawiały się, i wciąż pojawiają się informacje, że spółki energetyczne – Enea, Energa, Tauron i PGE mają zostać, kolokwialnie rzecz ujmując, „ubrane" w nierentowne górnictwo. Spółki górnicze regularnie wypracowujące straty miałyby zostać przymusowo przejęte przez energetykę na rozkaz głównego akcjonariusza, czyli oczywiście Skarbu Państwa. Spośród czterech spółek tylko w PGE prezes jeszcze nie został odwołany.
Na deser pozostają oczywiście banki. Będą one jedną z największych ofiar władzy szukającej pieniędzy, które będzie można rozdać zgodnie z obietnicami wyborczymi. Roczny podatek bankowy ma wynosić 0,39% aktywów powyżej 4 miliardów złotych. Podatek ten, przeliczając go na podstawie danych z ostatnich czterech kwartałów obniżyłby zysk banków o około 20-30%. Wyjątkiem jest Getin Noble Bank, który utraciłby prawie 95% zysku oraz Banki BPH i BOŚ, w których pojawiłaby się strata netto przekraczająca 50 milionów złotych. No chyba, że banki podniosą opłaty, wtedy zapłacimy za to wszyscy.
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Jakie plany mają banki? | |
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? | |
Juan dołącza do koszyka SDR |