Wydaje się, że inwestorzy handlujący na warszawskim parkiecie nie byli w tym roku zbyt grzeczni. Przynajmniej na to właśnie wskazują ostatnie notowania, które zdecydowanie nie sugerują świątecznego optymizmu i nadejścia rajdu św. Mikołaja. Wręcz przeciwnie. Główny indeks obsunął się już poniżej poziomu 1800 punktów, a jeszcze niedawno betonowym murem były przecież okrągłe dwa tysiące punktów. Czy może być gorzej? Może. Prawie wszystko jest jednak w rękach polityków.
Prawie, ponieważ sytuacja makroekonomiczna, trzeba przyznać, nie sprzyja wzrostom w Warszawie. Na zachodnich parkietach popyt nie zdołał wybić notowań ponad poziomy sprzed sierpniowej zapaści. Światowe spowolnienie gospodarcze odmieniane przez wszystkie przypadki na pewno dodatkowo gasi nastroje na rynkach finansowych. Co jednak przede wszystkim determinuje sytuację widoczną na wykresie warszawskich indeksów giełdowych? Dlaczego na tle całej Europy (nie Unii Europejskiej a Europy) polski indeks jest na trzecim miejscu od końca? Gorzej jest tylko w pogrążonej w głębokim kryzysie finansowym Grecji oraz na Ukrainie gdzie, mówiąc krótko, trwa wojna.
Politycy. Okazuje się, że rynkom finansowym większe szkody niż nowa władza w naszym kraju są w stanie wyrządzić tylko separatyści oraz widmo rządowego bankructwa. Dezinformacja jaką serwuje nam w ostatnim czasie rząd jest rażąca i powalająca. Jednego dnia okazuje się, że spółki energetyczne będą zmuszone przejmować nierentowne kopalnie, zaraz później dowiadujemy się, że jednak wcale tak nie będzie, a będą jedynie dokładać się do tego „biznesu". Co to oznacza? Nie wiadomo. Wychodzi jeden minister albo wiceminister i mówi jedno. Wychodzi drugi minister czy wiceminister i mówi drugie. A to nawet nie jest koalicja tylko jedna partia.
„Ustawa o frankowiczach" miała być wprowadzana teraz, zaraz, ale kilka dni temu doradca społeczny Prezydenta Andrzeja Dudy po raz kolejny zagrał na zwłokę i tym samym cała kwestia przesuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość choć Prezydent obiecywał projekt ustawy w przeciągu 3 miesięcy od objęcia urzędu – minęły one miesiąc temu. Wyjaśniła się za to kwestia podatku bankowego. Po wielu wersjach podatku od aktywów, czy transakcji finansowych stanęło w końcu na podatku od aktywów w wysokości 0,39% powyżej 4 miliardów złotych. Okazało się jednak, że podatek bankowy zapłacą także… ubezpieczyciele. Nic dziwnego, że podatek bankowy nie wejdzie razem z „ustawą frankową". Jeżeli tak by się stało część podmiotów z sektora bankowego mogłaby po prostu nie wytrzymać drenażu.
Trudno się później dziwić, że notowania największych spółek tego kraju odbijają się niczym pingpongowa piłeczka. Dzienna zmiana procentowa na kursach blue chip'ów przekraczająca 10% jest niemal nie do pomyślenia. A to się właśnie teraz dzieje. Nie ma chyba lepszej odpowiedzi na pytanie, dlaczego spółki Skarbu Państwa w gospodarce wolnorynkowej muszą być prywatyzowane. Wtedy rząd nie ma na rynku zakładników. A rajdu w tym roku może zatem nie być. Chyba, że członkowie rządu zamilkną na najbliższe 3 tygodnie. Na to niestety się nie zanosi.
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Jakie plany mają banki? | |
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? | |
Trzęsienie ziemi na polskim parkiecie |