Czy po 30 września amerykański rząd po raz kolejny zostanie zamknięty? Władze Stanów Zjednoczonych nie są w stanie domknąć budżetu. Jeżeli Kongres nie zaakceptuje projektów do końca września, polityków i setki tysięcy pracowników administracji po raz kolejny będą czekać przymusowe wakacje. Poprzednia taka sytuacja miała miejsce dwa lata temu. Wcześniej kongres nie zaakceptował na czas ustawy budżetowej w 1995 roku, za rządów Billa Clintona.
Dwa lata temu „zakładnikiem" w tworzeniu ustawy budżetowej był flagowy projekt reformy służby zdrowia prezydenta Barack'a Obamy – zwany „Obamacare". Dziś kongresmeni również mają jednego zakładnika. Jest nim finansowanie wyjątkowo kontrowersyjnej, znanej w całych Stanach Zjednoczonych organizacji non-profit Planned Parenthood Federation of America (PPFA), znanej po prostu jako „Planned Parnthood". Organizacja zarejestrowana w Nowym Jorku działa na rzecz praw reprodukcyjnych. Jej cel to edukacja seksualna, walka z chorobami przenoszonymi drogą płciową, propagowanie świadomego rodzicielstwa oraz zapewnianie szerokiego dostępu do legalnej antykoncepcji i aborcji. Ta ostania kwestia jest drzazgą w oku środowisk prawicowych, z ultraprawicową Tea Party (odłamem Partii Republikańskiej) na czele. Prawica nie zgadza się na jakiekolwiek finansowanie tej organizacji z budżetu państwa i żąda tym samym wykreślenia z ustawy zapisu o przekazaniu na jej funkcjonowanie pół miliarda dolarów, czego życzą sobie demokraci z prezydentem Obamą na czele (w tym miejscu chodzi o zasadę, pół miliarda USD w skali Stanów Zjednoczonych to kropla w morzu). Demokraci są jednak mniejszością zarówno w Izbie Reprezentantów jak i w Senacie, tak więc zmuszeni są do porozumienia z Republikanami.
Jaki wpływ na życie obywateli będzie miało ewentualne fiasko pertraktacji pomiędzy Demokratami i Republikanami, które doprowadzi do kolejnej przerwy w działaniu Waszyngtonu? Skutki rozpoczęcia procedury zawieszenia finansowania rządu (bo w praktyce chodzi właśnie o to) mogą różnić się od siebie w poszczególnych przypadkach. Wszystko zależy od Urzędu ds. Administracji i Budżetu, który w momencie zawieszenia działalności dzieli wszystkie organy i stanowiska rządowe na niezbędne dla funkcjonowania państwa i na „zbędne", czyli takie które zostaną zawieszone do czasu wypracowania kompromisu. Niemniej jednak nieco oglądu na całą sytuację dają dane sprzed dwóch lat. Przykładowo, według „New York Times'a" za „zbędnych" uznanych zostało wtedy 97% spośród ponad 18 tysięcy pracowników NASA, 94% z 16 tysięcy pracowników Agencji Ochrony Środowiska, 87% z 46,5 tysiąca zatrudnionych w Departamencie Handlu, 81% z 72,5 tysiąca pracowników Departamentu Zasobów Wewnętrznych, a także połowa z 800 tysięcy pracowników Departamentu Obrony. To tylko najciekawsze pozycje z bardzo długiej listy płac sfery budżetowej Stanów Zjednoczonych. Nowi pacjenci nie będą przyjmowani do Narodowych Instytucji Zdrowia, armia dostanie z opóźnieniem pensje i żołdy, wstrzymaniu ulegnie cały koszyk programów socjalnych, zamknięte zostanie wiele urzędów, muzea czy parki narodowe. Każdy tydzień shutdown'u to spadek amerykańskiego PKB o 0,15%.
Rynki finansowe zdają się póki co nie podchodzić zbyt poważnie do całego zamieszania. Giełdy od kilku dni co prawda tracą, niemniej jednak na razie trudno połączyć to z patową sytuacją w amerykańskim Kongresie. Trwające 16 dni (drugie najdłuższe w historii) zamknięcie rządu w 2013 roku nie spowodowało reakcji parkietu, jednak wtedy wciąż trwała potężna hossa. Dziś rynek jest w poważnych tarapatach. S&P 500 znajduje się ponad 200 punktów poniżej historycznego maksimum, a od ponad tygodnia spada po równi pochyłej i dotarł już w okolice dolnego ograniczenia miesięcznej konsolidacji. Przełamanie poziomu 1900 punktów może sprowokować potężną wyprzedaż, co w połączeniu z ewentualnym kryzysem politycznym stworzyłoby mieszankę wybuchową. Wówczas osiągnięcie minimów z ubiegłego miesiąca oraz października ubiegłego roku leżących w przedziale 1820-1830 pkt. nie będzie niczym wyjątkowym.
Choć ryzyko shutdown'u spadło po rezygnacji ze Stanowiska Spikera Izby Reprezentantów Johna Boehnera, o którego odwołanie wnosiła Tea Party, wciąż jednak nic nie jest wykluczone, a każdy, nawet niewielki wstrząs na rynku, może mieć opłakane skutki na bardzo napiętych rynkach finansowych.
Ewentualne porozumienie to jednak nie koniec problemów. Prawdziwa budżetowa katastrofa może mieć miejsce pod koniec roku. Właśnie wtedy USA po raz kolejny dotrą do poziomu limitu długu publicznego wynoszącego aktualnie nieco ponad 18,1 biliona USD. Jeżeli limit nie zostanie podniesiony, zamknięcie rządu będzie pewne. Tak naprawdę limit ten został już przekroczony, jednak ze względu na różne „prawne wyjątki" kwota mieści się w dopuszczalnych granicach.
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? |