To, co do niedawana było prognozą na odległą przyszłość, dziś staje się faktem. Elektryczne samochody wyjeżdżają na drogi. Na razie jeszcze dość powoli, ale na tyle szybko, żeby nie móc przejść obok nich obojętnie. Do niedawna Elon Musk traktowany był jako outsider, futurysta, wśród naukowców, wynalazców i przedsiębiorców postrzegany bardziej w kategoriach SpaceCon'ów a nie poważnych sympozjów naukowych. A teraz? Jest uważany za jednego z największych wizjonerów dzisiejszego świata. Za człowieka, który może zmienić świat w którym żyjemy. Jak Steve Jobs i Bill Gates.
Ale nie chodzi tylko o Teslę. Nawet w polskiej ofercie producentów samochodów możemy znaleźć kilka modli aut w pełni elektrycznych, choć w Polsce są one jeszcze bardzo mało popularne. BMW i3, Nissan Leaf, Renault Zoe, Renault Kangoo, Smart Fortwo Coupe Electric. Tesli S w Polsce na razie nie kupimy, ale można ją sprowadzić. Coraz bardziej popularne i oferowane już przez wielu producentów są auta z napędem hybrydowym. Z pewnością oferta będzie się rozszerzać wraz ze wzrostem zainteresowania. Już są miejsca, gdzie zainteresowanie jest na prawdę znaczące. Przede wszystkim jest to słynąca z „zielonych" rozwiązań Norwegia. W pierwszym kwartale tego roku jedną trzecią wszystkich sprzedanych tam samochodów stanowiły pojazdy elektryczne bądź hybrydowe.
Prawdziwa rewolucja jest jednak dopiero przed nami. Odpowiadać za nią będzie nie kto inny jak wspomniany już Elon Musk i jego Tesla. Szef Tesla Motors ma zamiar produkować pół miliona samochodów elektrycznych rocznie, czyli dziesięć razy więcej niż wynoszą obecne zdolności produkcyjne jego spółki. Oprócz tego Musk chce dostarczać baterie do samochodów elektrycznych innych producentów. Rozwiązaniem problemu ma być fabryka, której budowa trwa obecnie na pustyni w Newadzie w Stanach Zjednoczonych. Tesla Gigafactory 1, jak brzmi jej oficjalna nazwa, ma zajmować powierzchnię ok. 4,85 km2. Ponad 7 km2 ma z kolei zostać przeznaczonych pod kolektory słoneczne i elektrownie wiatrowe, dzięki czemu fabryka ma być energetycznie samowystarczalna. Oprócz tego w kompleksie znajdować się ma centrum rozwojowo-badawcze, ponieważ Musk chce sprzedawać nie tylko dużo więcej, ale także dużo taniej. W przyszłym roku planowana jest premiera Tesla 3, czyli samochodu będącego odpowiedzią na BMW i3. Ma ona kosztować 35 tysięcy USD, czyli nieco więcej niż zwykły samochód spalinowy średniej klasy i prawie połowę mniej od obecnego modelu S. W ofercie ma także pojawić się pierwszy elektryczny SUV – model X.
Czy to początek końca silników spalinowych? Ostatnia afera Volkswagena na pewno nie pomaga wizerunkowo „zwykłym" silnikom. Faktem jest, że silniki spalinowe to bardzo przestarzały wynalazek. Choć zużywają dużo mniej paliwa, mają o wiele niższą emisję spalin i charakteryzują się dużo większą mocą to jednak ich historia bardzo przypomina historię dysku twardego. Początki historii silników benzynowych sięgają drugiej połowy XIX wieku, historia silników diesla rozpoczęła się pod sam koniec XIX wieku. Wszystko dokoła przeszło rewolucję, a ich ewolucja toczy się bardzo powoli i dlatego są powoli zastępowane. Dyski HDD przez SSD, a „spalinówki" przez „elektryki". To proces długotrwały, ale nieuchronny.
Co stanie się z ropą naftową w momencie kiedy świat przejdzie na silniki elektryczne? Z pewnością zapotrzebowanie na nią diametralnie spadnie, choć ropa naftowa to nie tylko paliwo do pojazdów samochodowych. Pamiętać należy o silnikach diesla montowanych na statkach i okrętach, silnikach lotniczych, olejach, smarach, asfalcie i wielu materiałach syntetycznych. Niskie ceny ropy mogą się utrzymywać długoterminowo. Teraz przez spowolnienie gospodarcze Chin i wojny cenowe pomiędzy OPEC i resztą świata, a w przyszłości przez dalszą konkurencję i nadpodaż surowca na rynku oraz spadek zapotrzebowania wynikający ze zmian na świecie. Tendencje proekologiczne mają coraz większe znaczenie zarówno dla władz jak i dla społeczeństwa. Świat powoli zwraca się w kierunku źródeł energii odnawialnej, naturalnych surowców, bezemisyjnych silników, samowystarczalnych energetycznie osiedli i fabryk.
Amerykańska WTI od dłuższego czasu konsoliduje się w granicach 44-51 USD i od piętnastu miesięcy nie może powrócić ponad 200-dniową średnią kroczącą. Niedźwiedzie zbliżają się teraz do wsparcia w okolicy 43,9 USD, a jego przełamanie otworzy drogę do sierpniowych 6,5-letnich minimów. Strona popytowa jest w całkowitym odwrocie i nic nie wskazuje na to, aby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Wydaje się, że nawet długoterminowo 50 dolarów za baryłkę to to, na co najwyżej stać kupujących.
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Dlaczego projekt polityczny pod tytułem wspólna europejska waluta przetrwa? | |
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? | |
QE w Polsce, czyli przedwyborczy rozmach populistów |