Windows 10, Office 365, Microsoft Edge, Lumia, Xbox, Surface, HoloLens itd. Microsoft ma wiele pomysłów na to, jak odzyskać rynek technologiczny. Rynek, który w dużej mierze sam stworzył. Czy jest to recepta na sukces? Czy w ogóle istnieje możliwość detronizacji Apple'a jako największej spółki technologicznej świata? W jaki sposób pokonać markę, która stała się religią? Z pewnością sam dobry produkt nie wystarczy.
Windows 10 może nie jest rewolucją, ale krokiem w dobrą stronę. Nareszcie Microsoft stworzył system, który jest zdecydowanie lepszy od poprzednika (tak jak Windows 7 od XP, Vistę należy przemilczeć). System na który warto pisać aplikacje, ponieważ jego kod jest zgodny z pozostałymi platformami Microsoftu: systemami mobilnymi, urządzeniami dotykowymi, chmurami itd. Office 365 to sposób na czerpanie stabilnych zysków przede wszystkim od klientów instytucjonalnych poprzez subskrypcje. Microsoft Edge to szansa na odzyskanie kawałka tortu, który zagarnął Google. Wykupienie działu komórkowego Nokii ma pomóc w odbiciu rynku mobilnego. Xbox, choć nie tak popularny jak PlayStation4, utrzymuje spółkę na powierzchni wybitnie dochodowego rynku gier komputerowych. Seria Surface (zarówno tabletów jak i nowych komputerów przenośnych) to otwarte wypowiedzenie wojny gigantowi rynku – Apple'owi. HoloLens, czyli okulary wirtualnej rzeczywistości to projekt, który może zrewolucjonizować świat elektroniki i z pewnością wyprzedza obecne czasy. Microsoft od lat potrzebował czegoś, czym wybije się ponad resztę stawki, tak jak Windows'em w poprzednim wieku – HoleLens daje taką możliwość.
Patrząc na ostatnie 10 lat wyników finansowych Microsoft'u w oczy rzuca się przede wszystkim jedna rzecz. Przychody systematycznie wzrastają, niestety w przeciwieństwie do zysków, które od pięciu lat (z przerwą w czwartym kwartale 2012) oscylują w granicach 50-80 centów na akcję. Starty w czwartym kwartale 2012 roku (jedyne w historii notowań MSFT, czyli od 1986 roku) wynikały z inwestycji w usługi internetowe, nierentowności wyszukiwarki Bing, czyli szaleńczej próby ataku na Google oraz kupna spółki aQuantive za 6,2 miliarda USD, która później została uznana za bezwartościową i w całości odpisana. Sprzedaż rośnie, problemem jest jednak to, że produkty Microsoft'u nie są cenione na tyle wysoko, aby regularnie generować wyższe zyski i przede wszystkim po prostu nie sprzedają się w takich ilościach, aby zwroty z inwestycji (np. wykupienia części Nokii) stały na odpowiednio wysokim poziomie.
Dużo lepiej wygląda sytuacja na wykresie cenowym Microsoft'u. Dzięki dużo lepszym od prognoz wynikom kwartalnym opublikowanym w ubiegły czwartek (67 centów zysku na akcję, o 8 centów więcej od prognoz, przychody wyższe od konsensusu o 670 milionów USD) akcje spółki wyłamały się z przeszło rocznej konsolidacji pomiędzy poziomami 40 i 50 dolarów. Strona popytowa wyznaczyła w piątek 15-letnie maksimum na poziomie 54,06 USD. Choć wykres przed weekendowym zamknięciem powrócił do ceny otwarcia, czyli w okolice 53 USD, to dziś kupujący odrabiają tę stratę. Do historycznego szczytu z czasów bańki internetowej brakuje jeszcze 6,5 USD.
Za marką musi kryć się filozofia, która przyciągnie grono wyznawców. Microsoft czymś takim niestety pochwalić się nie może. Czeka go więc ogromna ilość pracy nad rozwiązaniami, które będą mogły urzec bardzo zróżnicowane grono odbiorców. W branży technologicznej już dawno skończyły się czasy, które pozwalały na utrzymanie się na rynku dzięki jednemu genialnemu produktowi. Teraz klienci wymagają zunifikowanych platform i szerokiego wachlarza produktów, które będą zsynchronizowane, które będą mogły im towarzyszyć w każdym momencie i z którymi będą mogli się identyfikować. Microsoft postawił krok w dobrą stronę w przypadku dwóch pierwszych kwestii, czas jeszcze na kwestię trzecią. Kwestię, która robi różnicę – różnicę, która dzieli Microsoft i Apple.
Maciej Panek
Analityk Rynków Finansowych
To również Cię zainteresuje:
Czy silniki elektryczne pogrążą ropę naftową? | |
Czy nowoczesne metody inwestowania są dostępne dla każdego? | |
QE w Polsce, czyli przedwyborczy rozmach populistów |