Notowania ropy naftowej już od ponad 5 tygodni poruszają się w konsolidacji. Spora część rynku przekonana jest, że notowania powinny wybić się w górę, ale patrząc na „twarde" fakty może nigdy do tego nie dojść. Z jednej strony mamy ograniczenie produkcji Państw OPEC, które powinno przywrócić równowagę pomiędzy popytem i podażą. W teorii wszystko wygląda świetnie, ale pamiętajmy, że OPEC nie ma monopolu na rynek czarnego złota i nie jest to sytuacja taka sama jak sprzed piętnastu lat, gdzie Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową miała o wiele więcej do powiedzenia.
Pierwszym ciosem dla ropy naftowej mogą być rosnące zapasy ropy naftowej, które znajdują się na swoim historycznym maksimum.
Źródło: Bloomberg
Drugim ciosem może okazać się wzrost liczby wież wiertniczych w Stanach Zjednoczonych, który powiązany jest z ceną ropy naftowej. Czym wyższe ceny, tym większa liczba odwiertów i odwrotnie. Zależność ta została przedstawiona na poniższym wykresie.
Źródło: Bloomberg
Oczywiście sam wzrost odwiertów nie wpływa w tej samej chwili na wzrost produkcji, ale trend jest widoczny i jednoznaczny.
Źródło: Bloomberg
Na powyższym wykresie przedstawiono zależność pomiędzy produkcją ropy w Stanach Zjednoczonych oraz liczbą aktywnych wież wiertniczych. Produkcja jest opóźniona względem szybów (należy zaznaczyć, że liczba wież wiertniczych została przesunięta w czasie do przodu, tak aby korelacja została lepiej odwzorowana).
Ostatnim ciosem dla ceny ropy naftowej może być zbyt duży optymizm. Pozycje na kontraktach terminowych jednoznacznie wskazują, że na chwile obecną inwestorzy nastawieni są byczo do rynku. Niemniej jednak pozycje netto znalazły się na swoich maksimach, zatem kto będzie wstanie pociągnąć ceny dalej w górę?
Źródło: Bloomberg
Po drugie, jeżeli do głosu dojdą „twarde" dane, to możemy mieć do czynienia z efektem domina, czyli każdy w pośpiechu będzie chciał zamknąć długie pozycje. Najbliższe tygodnie powinny wyjaśnić sytuację.
Mateusz Groszek
Analityk Rynków Finansowych